Zamiast przełamania Widzewa, kolejny wstyd. Przemysław Kita ma dziś wrócić do treningów

6

Po meczu Widzewa Łódź z Błękitnymi Stargard informowaliśmy o kontuzji pabianiczanina Przemysława Kity. Choć kontuzja początkowo miała by niegroźna, mający być zbawieniem łódzkiego klubu Kita, nie zaliczył do tej pory ani minuty. Dziś ma wrócić do lekkich treningów.

Wczoraj kolejny mecz rozegrali podopieczni Marcina Kaczmarka. Częstochowa znów była dla łodzian nieszczęśliwa, choć gdy ostatnio tam byli, udało im się wywieźć stamtąd chociaż jeden punkt, tym razem nie potrafili ugrać nawet tego.

Jeszcze przed przerwą w spotkaniu, rzut karny i jego dobitkę obronił Patryk Wolański. Marcin Robak strzelił nawet bramkę, ale spalonego dopatrzył się arbiter. W drugiej połowie, po kolejnych błędach defensywy Widzewa, Wolańskiego pokonał Nocoń. Do końca meczu wynik nie uległ już zmianie. RTS nie potrafił zagrozić Skrze, ale to nic dziwnego, jeśli się stoi i nie komunikuje ze sobą wzajemnie.

Choć to dopiero początek sezonu, po sześciu kolejkach, Widzew do górującej Stali Rzeszów traci już siedem punktów, natomiast nad strefą spadkową ma przewagę zaledwie trzech oczek. Kaczmarek na pomeczowej konferencji stwierdził, że zapaliła się czerwona latarnia. Naszym zdaniem zapaliła się ona już w poprzednim sezonie po pamiętnych meczach u siebie z GKS Bełchatów i na wyjeździe z Olimpią Grudziądz. Dziś oba te zespoły grają w I lidze, a Widzew pałęta się po drugoligowych boiskach, co rusz dając kibicom powody do olbrzymiej złości.

Co się dzieje w Widzewie, że żaden trener i zawodnik nie potrafi tego udźwignąć? Sam Marcin Robak meczu nie wygra, choć nawet kapitan, we wczorajszym meczu nie pokazał się z dobrej strony. Być może teoria, że Sylwester Cacek, podczas wmurowywania kamienia węgielnego pod stadion Widzewa, podrzucił jakieś zgniłe jajo jest trafna.

A występ Przemysława Kita w najbliższym meczu z liderującą Stalą Rzeszów stoi pod znakiem zapytania...