Kita wrócił do gry. Bramki nie strzelił, ale Widzew wygrał w Legionowie

Kita wrócił do gry. Bramki nie strzelił, ale Widzew wrócił z trzema punktami do Łodzi

W minioną sobotę zespół Marcina Kaczmarka rozgrywał mecz w Legionowie. Wiadome było, że w kadrze na to spotkanie znajdzie się Kita, jednak domyślać się można było, że zacznie je na ławce.

Pabianiczanin pojawił się na placu gry dopiero w 74. minucie, zmieniając Rafała Wolsztyńskiego. Widać było, że Przemysław Kita nie jest jeszcze gotowy na pełne dziewięćdziesiąt minut i musi mieć trochę czasu na powrót do odpowiedniej dyspozycji.

Choć po pierwszej połowie wydawać się mogło, że te zawody niekoniecznie muszą zakończyć się wygraną Widzewa (0:0 do przerwy), w drugiej połowie RTS zdołał strzelić dwie bramki, nie tracąc przy tym żadnej. Po składnej akcji środkiem boiska, wspomniany wcześniej Wolsztyński zagrał do Konrada Gutowskiego, a ten wpakował futbolówkę do siatki.

W doliczonym już czasie gry, gdy łodzianie ruszyli z kontrą, na strzał zdecydował się Michael Ameyaw, lecz piłkę z linii bramkowej ręką wybił Piotr Maślanka i sędzia odgwizdał rzut karny. Pewnym jego egzekutorem stał się Marcin Robak. Na uznanie zasługuje także bramkarz, Wojciech Pawłowski, który stał się mocnym filarem zespołu.

Widzew zajmuje obecnie siódme miejsce, ale do lidera traci już tylko dwa oczka.